Zadbajmy o nasz umysł i ciało

Monika Bojarska‑Łoś z miesięcznika Medicus - Lubelskiej Izby Lekarskiej rozmawia z Krzysztofem Kalutą, psychoterapeutą, kierownikiem Centrum Profilaktyki Stresu i Wypalenia Zawodowego przy Instytucie Zarządzania w Ochronie Zdrowia w Uczelni Łazarskiego w Warszawie.

Od wielu tygodni żyjemy w nieco innej rzeczywistości, spowodowanej pandemią koronawirusa. Czego z punktu widzenia psychologicznego obawiamy się w związku z tym?

– Sytuacja tego typu uruchamia u nas ewolucyjnie naturalną reakcję naszego „starego mózgu” (pień mózgu oraz układ limbiczny z ciałem migdałowatym, odpowiedzialnym za detekcje zagrożenia i emocje). Na zagrożenie reagujemy mobilizacją, stresem, gotowością do walki lub ucieczki. Jednak ta sytuacja jest trudniejsza niż np. wtedy, kiedy zaatakuje nas niedźwiedź, ponieważ tutaj tego realnego wroga nie widać. Jest też dużo niewiadomych – np. kiedy to się skończy, jakie jest realne zagrożenie, jakie będą tego skutki itp. To powoduje, że odczuwamy nie konkretny strach przed konkretnym agresorem, ale lęk, napięcie i to powoduje, że uruchamiają się w naszej głowie liczne myśli, narracje, jako próby poradzenia sobie z tą sytuacją. Nie możemy zareagować realną reakcją walki‑ucieczki. Ta reakcja zostaje w nas niejako zatrzymana, wręcz zamrożona. Część z nas reaguje bardziej w stronę eskalacji lęku i wyolbrzymia lub tworzy w głowie różne scenariusze, sytuacje, które mogą nas spotkać, szuka uspokojenia, np. w nadmiarowym stosowaniu się do zasad, nakazów, zakazów, reguł profilaktyki. Druga kategoria zachowań, to zachowania bagatelizujące, zaprzeczające, że w ogóle jest jakiekolwiek zagrożenie, wyparcie tegoż zagrożenia – może też pojawiać się brak zgody, bunt przeciwko tej sytuacji. Obydwa rodzaje reagowania są regresywne i mało praktyczne w realnym radzeniu sobie z tego typu sytuacją. Wszystko to dlatego ponieważ czujemy realne zagrożenie – nasze zdrowie a nawet życie jest zagrożone. Boimy się o siebie, ale także o naszych bliskich. Wielu z nas na co dzień momentami zapomina lub nie myśli o tej sytuacji, jako o realnym zagrożeniu i nie doświadcza bezpośrednio lęku, strachu, bo musimy jakoś funkcjonować. Ale nie oznacza to, że w ogóle tego napięcia w nas nie ma – ten stan mobilizacji jest w nas obecny cały czas, gdzieś „z tyłu głowy”, niejako w tle, stan który może odpalić w jakimś trudnym dla nas momencie w postaci trudnych emocji.

Czytaj dalaj...